Monday, February 26, 2007

Portal międzygalaktyczny

Dzisiaj jest ten straszny dzień kiedy portal międzygalaktyczny jest otwarty i wszystkim normalnym ludziom musi coś nie wychodzić, albo mieć totalnego pecha, ale nie w wszystkich przypadkach, bo przykładowo dzisiaj może być Twój dzień. Wszystkim wszystko leci na głowę, a do takiego Mateusza dzisiaj uśmiecha się los. Człowiek ten miał dzisiaj niezwykły dar do przyciągania uwagi płci żeńskiej i chyba ma zamiar to wykorzystać. Ale uwaga teraz apel. Wszystkie drogie Panie czytające tego bloga proszę przeczekać ten tragiczny dzień - portal będzie się powoli zamykał i wszystko wróci do normy i wtedy zdacie sobie sprawę, że ten Mateusz jest paskudny i nie ma co sobie nim głowy zawracać (i powiem wam tak w tajemnicy, że żeby go zdobyć macie dużą konkurencję- Jabol go tak bez walki nie odda). Może teraz przejdę mimo wszelakich przeciwności do jakiegoś sensownego pisania ( z pewnością nie będzie to łatwe, gdyż nie mam tak poetycznym zapędów jak niektórzy redaktorzy tego bloga, raczej jest grafomanem- nie ważne). Z ciekawych informacji to:
1. Jutro przyjdzie do nas hydraulik (chyba ostatni w tym kraju, który postanowił mimo wszystko zostać) i rozpierdoli nam łazienkę i będziemy mieli 2 dni dzień dziecka (czyt. nie będziemy musieli się myć, albo nie będziemy mogli się myć)
2. Mateusza już trafia od mojego styl pisania.
3. Coś chyba było ale zapomniałem
4. Ogłosimy za niedługo konkurs (na miss mokrego podkoszulka ;) ) a tak na serio na fotoreportera naszego serwisu, więc proszę już szykować CV, listy motywacyjne i jakieś portfolio.
5. Możemy czytelnicy zrobią jakąś składkę i kupią mi wydrę? Zawsze marzyłem o wydrze może ktoś wreszcie spełni moje marzenie?
Mateusz chce coś jeszcze napisać więc za chwile nastanie majestatyczny porządek literacki w wykonaniu owego Pana. Już przyszedł i zabiera się do pisania.

Dobra dzieci.
Czy mamy prysznic, czy jest w przebudowie, czy panuje u nas epidemia grypy, czy też to tylko lenistwo, czy z głośnika leci Red Hot Chili czy też Mojo Priest... parę spraw trzeba sprostować!
(Jaca wpadł na genialny pomysł - a może... jakieś nasze fanki udostępnią nam swoje wanny ;) ? )
Mateusza sprostowanie do pomysłu Jacy - a może jakieś nasze kochane fanki umyją nam plecy w tych wannach ;)
Jaca - a my możemy odwdzięczyć się tym samym. Jabol - kiwa głową, że nie chce nic powiedzieć. Mateusz - ...tym samym, albo nawet czymś fajniejszym ;)
Prostując dalej. W liście (patrz wyżej) Jacy ważne są trzy rzeczy:
1. Przyjmujemy nowego człowieka do naszej brogowej ekipy. Czytaj: toniemy w CVikach i listach motywacyjnych (szkoda, że nie w kopertach motywujących ;)
2. Chcemy zwierzątko. Kotka, wydrę, lub ładną dziewczynę z skórzaną smyczą. Cokolwiek.
3. Przyjdzie hydraulik wiec sprawa wanien, fanek i mycia pleców nie jest żartem - jest naglącą potrzebą!
Tyle ode mnie. I nie jestem paskudny. Tylko troszkę obleśny. Tylko troszkę...

Friday, February 23, 2007

it's always good time to make love


Argghhhhhh, grrrrr, gha! Chewbacca zawsze wie lepiej!
(ja pierdole, ja pierdole, prosto w lewe jajko! jak mi przypierodliłeś, ale mnie jajko boli - Jabol jęczy bo Jaca mu z kapcia zajebał)
Ale jakby tego było mało:A co poza tym? Wesoło u nas dzisiaj. To piernik mojej mamy miał coś w sobie. To z pewnością ta czekolada pokrywająca spaleniznę na wierzchu.
Jakby skrócić ten wieczór? Siedzimy w pokoju. Jaca czesze się anteną od radia, a ja z Jabolem (jeszcze kontuzjowany) przeglądamy wszechwiedzące google w poszukiwania namiarów (a dokładniej: wymiarów - najlepiej takich z zbliżeniem w 1024x768 pikseli;) laski z teledysku Uhn tiss uhn tiss...
A wczoraj... Wczoraj mnie nie było. A dzieci się bawiły. Teraz ja będę pisał (ja czyli Jacek), bo Mateusza nie było i się nie orientuje w sprawach, bo wszystkiego mu nie powiedzieliśmy bo by mu było przykro. Ogólnie było zajebiście laski, alkohol i wiecie takie tam sprawy (tak szczerze mówiąc nie pamiętam co się wczoraj działo, ale było fajnie). Zacznijmy od początku. Ja nie zjadłem śniadania, a jabol chyba zjadł coś, ale nie wiem co
(Jabol - walnij Jacy w jajko Mateusz - czym? Jabol - tym oto metalowym prętem! podaje antenkę Mateusz - w które jajko? Lewe, prawe? Jabol - logiczne: w to mniejsze; będzie go mniej bolało!)
dobra ja wracam do pisania. Była chyba wczoraj u nas Maw, ja tam pewny nie jestem, ale jakaś fajna laska chyba była. No i Jabol z nią rozmawiał i to nawet spokojnie i wogóle fajnie było. Najlepsze jednak było to, że zabrali mnie później na spacer! i wpadłem na genialny pomysł, żebyśmy poszli na lody i tak też zrobiliśmy. Jabol wszystkim stawiał (lody pierwsza klasa) w McDonaldzie, ludzie się jakoś dziwnie patrzyli jak on to robił ale liczy się przecież przyjemność, prawda?
I znów ja. Degenerat tego mieszkania. Fajna laska - lody - genialny pomysł. McDonald mi tutaj nie pasuje ;(

Wednesday, February 21, 2007

Chyba u was!

Zawsze uważałem że Niemcy są pojebani. Nie żebym ich nie lubił. Oni po prostu są głupi. Zauważyli to nawet twórcy reklamy Lecha. Dobre piwo - dobre. Ale za drogie. "Irlandzkie mocne" z Almy lepsze. Bo tańsze. Jacek mówi, ze nie lubi Lecha. Jabol każe mu wypierdalać z pokoju. Ale odbiegamy od tematu.
...
No dobra, niech będzie że jeszcze parę dygresji:
Jaca: Ja mam dobry humor, bo sobie gotowałem jedzenie. Jak sobie gotuję jedzenie to się dobrze czuję. Marchewka jest pomarańczowa a jak się ją połączy z koncentratem pomidorowym to też jest dobra. Jak sobie przypomnę to jeszcze coś powiem.
Mateusz: Jabol a ty może chcesz się czymś podzielić z czytelnikami?
Jabol: Po prostu pierdolnij tą reklamę.

Tuesday, February 20, 2007

Pewne opory

Strach. Pełznie w trzewiach niczym jakieś przeklęte robale. Dlaczego? Jak to kurna dlaczego? Bo Jabol to powiedział. TO. Dotąd to były żarty. Ale skończyło się.
Jabol otworzył usta i:
Mam opory przed robieniem tego z dziewczynami.
Czas się bać - my z nim mieszkamy! I co teraz? Mamy spać plecami do ściany i twarzą w poduszce? Z nożem pod nią? Że niby obudzimy się kiedyś na świętego Mikołaja - z workiem na plecach i laską w ręce!?
No nic. Idę ostrzyć nóż. Gdy opuszczam pokój Jacek pochyla się przeszukując moje biurko. Jabol - skoro już tu stoisz to przydaj mi się na coś. Przyśpieszam krok. Kuchnia. Osełka. Wyciągam nóż. Szykuję się na wojnę. Mamo - mieszkam z pedałem...

Monday, February 19, 2007

Pozdrowienia

Marek odwoził nas po treningu i nagle, ni z tego ni z owego, całkowicie niespodziewanie niczym zachowanie Jacka bez leków:
- masz ciepłe pozdrowienia od Gośki ***
- od kogo? (rejestr znajomych w mojej głowie przewinął się dwa razy - no przecież nie znam!)
Jacek w tym czasie myślał 'gdzie ja kurwa jestem' - co mi za grosz nie pomagało.
Krótkie tłumaczenie kto to jest i że poznałem wczoraj w Bochni. Może i tak. Tylko skoro nie pamiętam powstaje pytanie 'co głupiego zrobiłem, że zostałem zapamiętany?' (po prostu się urodził - Jabol).
[patrze na Jabola z politowaniem - nie przeszkadzaj mi jak piszę - on dalej robi głupią minę, spoglądam na Jace, ten tnie skarpety nożem - czy brał dziś leki? - w myśl tych faktów nie mogę nazywać Jabola idiotą więc wracam do pisania...]
(głupi ten co głupio robi - Jabol) (kurwa podsumowując moje poczynania to chyba zamykam skale głupoty - Jaca)
Grrr... a miałem pisać bez przeszkód. Jabolowi tłumaczę, że każdy oglądał Foresta, a Jacy odbieram nóż - koniec pieprzenia wracamy do meritum:
Marek tłumaczy że Gosia lubi tego bloga. To miło. Gdyby odzywała się w komentarzach wiedzielibyśmy o tym.
Dziękujemy i pozdrawiamy - cała załoga naszego mieszkania i bloga, najlepszego!
Jaca dedykuje Ci pacynkę.

Wednesday, February 14, 2007

Po sesji wracamy do ŻYCIA

Z nami nie można się nudzić. W weekend jak zwykle nam poodbijało.
Raz. Piątek. Całe mieszkanie pije, Mateusz się uczy (Jacek śmieje się gdy to piszę). Mija godzina. Całe mieszkanie pije. Mateusz też. Mija kolejna. Całe mieszkanie śmieje się z Jabola. [przepraszamy Jabolku, ale my i tak Cię kochamy] No i Jabolek się wkurwia więc szukamy go w osiedlowym przedszkolu. Naprawdę nie wiem co on tam chciał zrobić po tym jak ostatnio Jaca nalał tam na klamkę;) To było wyjątkowo perfidne. Pani przedszkolanka, która z rana przyszła otworzyć ten szlachetny przybytek głaskała pewnie wszystkie przychodzące dzieci tak dziwnie aromatyczną ręką...
Dwa. Wszyscy czekają na Apokalipsę. Jacek Ewangelista miał wizję. Kolorową. Ale mimo wszystko Mat zalicza.
Zamkniętą sesję czcimy obiadem. Czy wiecie że "Frontera Merlot" podaje się z "pasta, cheese, red meat"? Mateusz i Jaca wiedzieli. Na obiad makaron w sosie serowym i czerwone mięso :) No i Merlot się kończy.
Trzy. Jedziemy na imieniny Agatki. Jedziemy godzinę (nie no - 43 minuty). Idziemy wzdłuż pola 10 minut. Znajdujemy przewodników. W łapach trzymają zdjęcie z którego wykrzywiają się uśmiechnięte mordy Kuby i Mateusz z zamierzchłych czasów. Prowadzą nas w las, śnieg piździ, Kuba pyta na boku: "Zauważyliście, ze nie ma ich śladów w drugą stronę, pewnie prowadzą nas do lasu, żeby nas zarżnąć, wiecie jakie pojeby chodzą po tym świecie". Był śmiertelnie poważny. Popatrzyliśmy na niego z politowaniem "odkąd wyszliśmy z autobusu nasze kurtki oblepiły się dwucentymetrową warstwą śniegu ale ślady miały pozostać!?"
Może pech chciał, że nie zostaliśmy zgwałceni w tym dzikim lesie i do Agatki trafiliśmy cali.
Dobrym znakiem po wejściu był Hoff. Hoff zawsze jest dobrym znakiem. Więc obsiedliśmy materac. Było troszkę smętnie więc:
Jaca: Agatko mogę czuć się jak u siebie w domu?
Agatka: tak, jasne.
Jaca: Mateusz! Pijemy!!
Po czym wziął flaszkę i dwa kieliszki - zaczęliśmy pić.
Piliśmy, Jaca zmywał naczynia, piliśmy, Jaca zmywał naczynia, jedliśmy kanapki, piliśmy, jedliśmy orzeszki, piliśmy, jedliśmy pakistańskie curry, robiliśmy grzańca, zmywaliśmy naczynia, piliśmy. Goście się rozeszli lub pozasypiali. Nie byliśmy gorsi. Mateusz wziął łóżko (prywatna refleksja - jak je rano składałem zrozumiałem dlaczego tak napierdalają mnie plecy), Jaca podłogę (prywatna refleksja - ja wiedziałem że będą plecy napierdalać po łóżku).
Cztery. Szecherezada.
Co podać?
my: kostki
Jakie?
my: a po ile są?
cośtam, cośtam, cośtam
Jaca: jest niedziela...
nie rozumiem
Jaca: jest niedziela, a wczoraj była sobota...
no i?
Jaca: jest - niedziela, wczoraj - sobota, zamknęliśmy sesję...
?
Jaca: piliśmy...
ale o co chodzi?
Mateusz: nie rozumiemy, proszę powiedzieć jeszcze raz...
te po 17,50 te po 20 a te ładne po 30
Jaca i Mateusz: te po 17.
[Tego co zrobił Jaca gdy dostał kostki w swoje ręce nie potrafimy opisać]
Pięć. Dziś walentynki. W Dzienniku można przeczytać o życiu seksualnym prof. Zbigniewa Jakiegośtam. A my tu czekamy, aż wy drogie fanki (ale nie te z Symaptii - jesteśmy immune to dragons) ubrane tylko w wygolone serduszka - Wy wiecie gdzie... :d - wpadniecie do naszej piwnicy.

Tuesday, February 6, 2007

szczur, fretka i domowe wino...

4/5 naszego mieszkania zjechało na ferie do Gorlic. Nawet Ci co nie są z Gorlic...
a w Gorlicach jak zwykle - rpg, rpg, rpg!
Osobistością, szczególnie ostatniego weekendu stał się niezaprzeczalnie Oin, którego cytować będziemy jeszcze niejednokrotnie:
cyt.1
(w trakcie sesji In Nomine: rozmowa przez komórkę - Oin miał się włamać, tylko został sam przed wejściem a cała jego 'ekipa' poznikała nie wiadomo gdzie)
Jabol - Kurwa, zrób coś, użyj cokolwiek tam masz: mózg, mięśnie, cokolwiek!!
Oin - Drzwi...
cyt2.
Pershing - przyjdziesz dzisiaj na sesję Zew Cthulhu?
Oin - i tak nie mam własnego życia

W sumie na tydzień poszło sześć sesji:
1.organizacyjna w shadowrunie - drużyna zamkniętych w sobie postaci + nie iskrzący energia pomysłowości gracze to grobowy klimat, grobowy...
2.shadowrun - 4 osobowa grupa po której można było się spodziewać wszystkiego - ale skończyło się na jednym z najgłupszych pomysłów o którym słyszałem w wykonaniu początkujących postaci - istne in memoriam "chłopaki podjedziemy pod krasnoludzką knajpę motocyklową wysadzimy parę maszyn, krasnale na pewno wybiegną nam wpierdolić, a my wtedy znajdziemy w tłumie tego który nas interesuje chwycimy i uciekniemy z nim." - bez komentarza
3.wreszcie In Nomine, wreszcie kumata drużyna - wreszcie dobra sesja. I pierwszy (moim skromnym zdaniem - Mat.) gracz który chce i potrafi prowadzić postać pod Novalisem - Jaca.
4.INMV ciąg dalszy, drużyna się powiększa i zaczynają się dziać ciekawe rzeczy. Jak na 8-osobową drużynę udało się uniknąć chaosu ;)
5.INMV - zakończenie dłużej już kampanii - cel nieosiągnięty, ale nie można tego nazwać porażką graczy - każdy indywidualnie czymś się wykazał.
6.Zew Cthulhu - prowadzi Pershing - mam nadzieję że nie czyta tego bloga;) bo jako MG musi się jeszcze w kurwe dużo nauczyć. Ale nie mówimy mu tego w twarz bo gramy u niego raz na pół roku - nie jesteśmy więc jednostką opiniotwórczą w żadnym calu - jeśli zadowala swoich regularnych graczy, to nie mamy tu nic do gadania.