Thursday, June 14, 2007

Pan Przeznaczenie

Widywali się zawsze tylko w jednym tramwaju. Siadali daleko od siebie, jakby trochę na przekór powtarzanym w myślach zaklęciom, a na więcej nie było ich stać. Przypatrywali się sobie ukradkiem
i tylko czasem ich oczy spotykały się w locie na ułamek szczęśliwej sekundy. Ich wspólna podróż tramwajem trwała zaledwie kilka przystanków, kilka przedziwnych minut, a przewrotny los ich kusił ku sobie, mamił i choć coś oczom kazało się szukać nawzajem – nie uczynili nic. Nawet kilka prawie bezwiednych uśmiechów nie dodało im odwagi, tak jakby potrzebny był pretekst do tego by się zakochać koło południa w tym krakowskim tramwaju...
Każde z nich bało się kolejnego rozczarowania, jeszcze jednej pomyłki, następnego niewłaściwego wyboru. Staczali za każdym razem wewnętrzne potyczki z własną słabością do siebie, układając w myślach pierwszą rozmowę, za każdym razem inaczej. Trwali jednak w milczeniu, ciesząc się z tego co mają, jakby nie chcieli tego dotknąć, lub też naruszyć, bo wydawało im się to tak delikatne, że mydlana bańka stała się przy tym zrobiona z jak najlepszej stali. Nosili bowiem w sobie płonne nasiona, które były strachem po poprzednich doświadczeniach, tak jakby nie było możliwym to, że można się zakochać w tym krakowskim tramwaju....
Oto więc dziewczyna, siedząca przy oknie. Przyjechała tutaj z małego miasteczka. Tam, znają ją wszyscy, jej rodzice należą do najbardziej szanowanych w mieście. Ona, jedynaczka nie jest wcale zarozumiała ani rozpieszczona. Nauczono ją szacunku nie tylko wobec innych ludzi, ale także dla siebie, dlatego też, nawet jeśli ktoś chce usilnie na nią czekać tam gdzie mieszka, przepada w tej historii jak nie wysłany kupon loteryjny.
Ale jest także chłopak. On przyjechał także z małej, wiejskiej miejscowości. Żaden to wstyd mieszkać na wsi, ale wstyd wracać do takiego domu. Głowę ma wypakowaną ideałami, obrazami, które ubiera w barwy i usiłuje sprzedać latem wędrując od jednej nadmorskiej miejscowości do drugiej. I czeka cierpliwie, aż nadarzy się okazja by wyrwać się z łóżka pewnej dojrzałej i zamożnej pani, która upatrzyła go sobie i za wszelką cenę chce go zatrzymać przy sobie jak najdłużej, obsypując go podarunkami i pieniędzmi, które odkłada na przyszłość, która tak często jeździ wraz z nim w tym krakowskim tramwaju...
Wreszcie któregoś dnia, Pan Przeznaczenie, któremu znużyło się już patrzeć na tą przesadną w jego mniemaniu nieśmiałość, spróbował ich delikatnie trącić ku sobie. Gdy tramwaj zatrzymał się przy jej przystanku i dziewczyna szła do wyjścia, staruszka, która wchodziła po schodach do środka potknęła się
i upadła boleśnie, a kilku przedwcześnie wyłysiałych wyrostków zarechotało szyderczo. Chłopak
i dziewczyna razem pomogli kobiecie się podnieść. Spojrzeli przy tym na siebie, a tak blisko jeszcze nigdy nie byli. Widząc jednak, że staruszce nic nie jest, dziewczyna wyskoczyła z tramwaju, a chłopakowi zdało się jakby, że kobieta, której pomogli cicho powiedziała do niego „idź za nią”, ale drzwi się zatrzasnęły i trzeba było czekać do następnego razu.
A tego dnia miało, mogło choć nie musiało, wszystko potoczyć się inaczej. Gdy dziewczyna wysiadła na tym przystanku co zawsze, chłopak wyszedł za nią, choć to nie był jego przystanek. I kiedy już opuścili tramwaj, niespodziewanie, jakiś kilkunastolatek wyrwał dziewczynie portfel, który trzymała w ręce i przepchnąwszy się między ludźmi stojącymi na przystanku, puścił się biegiem przed siebie.
Chłopak natychmiast ruszył za złodziejem. Wkrótce, po szaleńczym biegu, zbliżyli się do załomu ulicy. Chłopak z trudem nadążał za uciekającym i bał się, że za rogiem straci go z oczu. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Całe zajście obserwował inny mężczyzna, stojący po drugiej stronie ulicy
i w pewnej chwili szybko przebiegł przez jezdnię, zagrodził złodziejowi drogę i silnym ciosem powalił go na ziemię. Odebrał portfel i powiedział, żeby spieprzał, jeśli nie chce mieć większych kłopotów.
Chłopak z tramwaju zatrzymał się. Nie biegł dalej. Poczuł, jakby stracił szansę na coś, ale nie zdawał jeszcze sobie sprawy na co.
W tej chwili minęła go dziewczyna i nawet na niego nie spojrzawszy podeszła do swojego wybawcy. Na twarz wystąpił jej rumieniec i zupełnie już zapomniała od tej chwili o chłopaku z tramwaju i o nikłych spojrzeniach i skrywanych uśmiechach. Patrzył jak oboje odchodzą i znikają za rogiem.
- No i stało się – powiedział ktoś stojący z boku.
Chłopak drgnął zaskoczony.
- Ale co się miało stać – zapytał.
- Straciłeś ją.
- Kogo? – zapytał znowu – Tę dziewczynę?
- Właśnie ją – powiedział tajemniczy mężczyzna.
Przez chwilę stali obok siebie w milczeniu. Chłopak nie miał ochoty na kontynuowanie tej dziwnej rozmowy.
Tymczasem nieznajomy wyjął z płaszcza niedużą kopertę i wręczając ją swemu młodemu rozmówcy powiedział:
- Obejrzyj to sobie. Może więcej zrozumiesz.
W kopercie były zdjęcia. Była na nich dziewczyna z tramwaju, razem z mężczyzną, który złapał złodzieja. Były tam ich fotografie jak siedzą razem na ławce w jakimś parku, dwa lub trzy zdjęcia z ich ślubu, potem zdjęcia z ich pierwszym i drugim dzieckiem i kolejne, na których był sam mężczyzna ale z inną kobietą, a potem następne gdy był jeszcze z inną kobietą. Na każdej fotografii byli coraz starsi a dziewczyna z tramwaju coraz smutniejsza. Chłopak wpatrywał się w zatrzymane obrazy przyszłości wciąż nie doceniając ich znaczenia. Ale gdy przez chwilę wyobraził sobie, że to on jest razem z nią na fotografiach, dziewczyna na żadnym nie smutniała.
- Kim jesteś? – zapytał nieznajomego.
- Nazywaj mnie jak chcesz. Losem, Omenem, Panem Przeznaczenie. Przyszedłem cię tylko doświadczyć
z tego co nie będzie. Choć dużo ci nie brakowało.
- Ale dlaczego? – dopytywał się.
- Żeby ci pokazać, że oszukałeś własny los. Mnie. Że straciłeś tyle okazji by wypełnić twoje i jej przeznaczenie, bo wierz lub nie, ale zapisano was sobie nawzajem. Ja was zapisałem. I choć wodziłem was na pokuszenie to zadrwiliście ze mnie oboje. Ale teraz nie zrobicie już nic. Mógłbym ci nawet pokazać waszą wspólną przyszłość, ale chyba dla ciebie za dużo i na dziś i na zawsze.
I Pan Przeznaczenie odebrał mu kopertę, schował do kieszeni płaszcza i odszedł. Jednakże młody człowiek - skoro już sam Los się fatygował do niego – podbiegł jeszcze raz do Pana Przeznaczenie by zadać pytania.
- Tak, jesteś wyjątkowy skoro do ciebie przyszedłem, ale co z tego – powiedział Pan Przeznaczenie wybiegając naprzeciw jego myślom. - O co więc chcesz jeszcze zapytać? O to czy naprawdę z tobą byłaby szczęśliwa? Odpowiadam, że tak. Układam różne plany i dla was zapisałem właśnie taki. -
Przez moment Pan Przeznaczenie cierpliwie czekał na ostatnie pytanie. Cierpliwość przeznaczenia jest bowiem ogromna, ale nie niewyczerpana.
- I już nic nie mogę zrobić? - zapytał chłopak
- Wiesz – odparł Pan Przeznaczenie – to, że postąpiłeś na przekór mojemu planowi i przez to przegrałeś, to dla mnie niewielka strata. Lecz jeśli chcesz dalej grać przeciw mnie, to próbuj. Jestem ciekaw jak się spiszesz. Zawsze podobały mi się twoje gromy w oczach...
Chłopak nie słuchał już co ma do powiedzenia mu jego własny los. Pobiegł w stronę, w którą przed kilkoma chwilami poszła dziewczyna. Gdy znikał za rogiem, Pan Przeznaczenie zatrzymał go słowami:
- Lecz zanim zaczniesz ze mną igrać na dobre, wiedz, że nie wygrał ze mną jeszcze żaden chłopak
z tramwaju.

Jesli autor tego tekstu poczuje sie urażony jego publikacją tutaj prosimy o kontakt.

Thursday, May 31, 2007

Friday, May 25, 2007

czas obudzić mackonosego Cthulhu?

Eeeee... - dobra, odpalone, inteligentny początek mam już za sobą. Długo nas nie było, co? Często ostatnio zaczynamy posty od 'długo nas nie było - a to dlatego, że...'
...a to dlatego, że świat schodzi na psy, wielki Cthulhu nadal w R'lyeh a jakiś debil wyrzucił wszystkie butelki opróżnione na juwenaliach więc nam galeria kuchenna nie urosła:/
Mówicie, że tęsknicie. Wiem, rozumiem (dobra tej bielizny przywiązanej do cegłówek, które co rano wybijają mi okno nie za bardzo kumam, ale...) chcielibyście żebyśmy wrócili do formy, zamiast dzifkować się w murzyńskich szałasach co zarzuca nam szanowny kolega po fachu Ernest. Znaczy po fachu bo też wesoły, przepity, blogujący, true hetero lover i lubi się bić. Właściwie poza obwodem bicepsa niewiele nas różni:P A i częstotliwość postowania mamy ostatnio podobną.
Ale z drugiej strony, ile fanek zastukało nam do drzwi gdy robiliśmy akcję przytul Jace, kopnij Jabola, prześpij się z Mateuszem, kup Mazikowi piwo, zapisz się do Kuby na korepetycje?
No właśnie.
Ale my dobre i litościwe szczury piwniczne są. Damy wam szanse - nadrobicie.
Na początek mały konkurs - na najlepsze 'wyznanie wiary i miłości' do jedynej i niepowtarzalnej Piwnicy!! Podoba się? To klikamy w commenty i piszemy (anonimy też przyjmujemy - tylko z nagrodami może być problem). Nie podoba się? To klikamy w commenty i piszemy (liczyliście, że napiszę coś innego?!).
Wszystko w waszych rękach - budźcie nas do życia z wiosennego uniesienia, to znów zrobimy grilla i znów was zaprosimy, a wcześniej napiszemy... to i owo. A raczej owo bo 'to' to trudny temat. Znaczy można by próbować coś implikować w tej kwestii, ale jednakowoż uważam, że post ten dobiegł już końca. Pa.

Tuesday, May 22, 2007

fotoblog

kliknij w obrazek ;)

Wednesday, May 9, 2007

może być nawet bez tytułu

Co to jest? No to... to w głośnikach. To get behind satan - już wiemy możemy zapodawać:
Wracamy. Skończyły się długie weekendy okrapiane tym i owym, trzeba było przysiąść, przekimać, wytrzeźwieć, załatwić parę dupereli tu i ówdzie... właściwie to co to ma kurwa do rzeczy!!

Nie było nas, ale jesteśmy. W pełnej krasie. Ja piszę i połykam tabletki pełne magnezu (trening, trening a potem trzeba się narkotyzować...), Jabol bawi się wibracjami w telefonie, a Jacka zjada nam melancholia.
To wszystko wina tych fanek. Nie opiekowały sie nami i teraz mamy złe dni. Na Wileńskiej korki. Do 159 nie da się wsiąść. Na Jabola nie da się patrzeć. Mi brak magnezu, witamin i zdrowego rozsądku. A Jaca znowu ma serie proroczych snów.
Nie wstyd wam?!
Taa, teraz spuszczacie oczy i pokładacie rączki na kolankach. Uśmiechacie się przepraszająco zapewne i myślicie, że pójdzie łatwo? Oooo nie! Dupki w troki i na Piwnicę, reanimować nas, przytulać i robić za nasze groupie!!

A w ogóle to wieczór skończył się dyskusja na temat Dity Von Teese...
Mateusz - A widzieliście tą laskę Marlina Mensona?
Jabol - Tą aktorkę porno?
Mateusz - Taa, wyjebana jest, co nie?
Jabol - No... jak byś był aktorką porno też byłbyś wyjebany.

Monday, May 7, 2007

będzie grill

no wiec 2/3 z piwnicy maja jutro mature z WOSu. Mam nadzieje ze nasze fanki i nie tylko za nas trzymaja kciuki i nie tylko :P a według Jacy: to będzie konkurs jak sie pisze mature po 5 browarach :D i 6 rano na kaca :P tak wiec trzymajcie kciuki i co tam możecie :P
A tak meritum tego krótkiego wpisu to jest to że sa juwenalia i robimy grilla. Zapraszamy chętnych-wejsciówka z flaszka i kielbasa- no chyba ze jestes super fajna laska :P
klaniaja sie po 5 browarach Jaca i Japcio :-)

Wraca Mateusz: Ech... no to chłopcy skrobali na blogu, oczywiście po piwach i oczywiście beze mnie. Nie żeby było wiele do poprawiania po moich ulubionych współlokatorach ale zapomnieli o czymś cholernie ważnym. I nie mówię tu o tym, że ani jednego piwa dla mnie nie zostawili, żebym się pokrzepił po treningu... Chodzi o datę. Grill rusza w piątek u nas o 21.00 ;) zapraszam

Thursday, April 19, 2007

"Rex kwoon do" czyli najlepsi

Północ. Walczymy sobie pod blokiem na ulicy. Gęby sąsiadów obserwują nas podejrzanie zza okien. Ktoś nawet coś powiedział. Nie dosłyszeliśmy więc podszedłem bliżej (ja, czyt.Mateusz) żeby zapytać o co chodzi, tajemnicza postać zniknęła nie powtarzając. Zastanawiamy się czy nagi miecz na moim ramieniu miał na to jakiś wpływ.
Doszliśmy dziś do wniosku, że jesteśmy zajebiści. Owszem, znajdą się silniejsi, więksi, szybsi, bardziej zajebiści... ale zabijemy ich jak będą spać. I znów będziemy najlepsi. Najlepsi, najzajebiści, po prostu sobą... Bo my twarde nindża som. "Rex kwoon do" mamy opanowane. Żaden (jak to Kuba powiada) szafa trzydrzwiowa co ma niezły design się nie umywa do naszego brutalnego stylu, ćwiczonego przez dwa lata w Arktyce.

scenka z mieszkania:
Kuba: ej chłopcy, drażnicie wilka...
Jabol: ciebie?
Kuba: no
Jabol: żarty Cię w nocy nachodzą chyba...

A i mamy kolejny genialny pomysł do kompletu. Organizujemy sesję zdjęciową naszych fanek. Obowiązujące stroje: brak stroju. Marek - masz ten zaszczyt być fotografem. Maw, Ty możesz przejąć role fanki. My zajmiemy się resztą;) Kto się pisze? Prosimy o wpisy w komentach bądź kontakt na adres piwnicapodbrogami@gmail.com
Buziaczki przeczkolaczki

Aaaaaaaaaaaaa... Kuba Ty oblechu!!!!!!
*cenzura*
Nieeeeeeeeee
scenka druga:
Kuba je niedogotowane jajko, zawiesza się, patrzy na nie w zamyśleniu i mówi:
- ej, to ciągnie się jak śluz z **** nie możemy tego napisac, po prostu nie zniżymy się do tego poziomu porównań - nawet my...
wybaczcie, zabrakło nam sił, powalił nas, idziemy spać, nie chcemy o tym rozmawiać...
Kuba... degeneracie...

Sunday, April 15, 2007

święta zmieniają ludzi

Cześć, chwilkę nas nie było. Jakby wam to wytłumaczyć... Niby święta. Ale czy to powstrzymuje nas od postępowania na ścieżce degeneracji? Zawiedziemy was - tak. Ale tylko troszeczkę;)
Tak więc znów w Piwnicy - nie wszyscy, ale po świątecznej rezurekcji, Ci którzy wrócili - wrócili odmienieni.
Wrócił Mateusz (czyli właściwie ja...o i Jabol wyrywa mi na chwilę klawiaturę, ciekawe co o mnie skrobnie;) z Wawy i nawet nic nie nabroił - moje lekcje zaczynają skutkować - już w notatce "zawód na przyszłość" nie wpisuje "Boski Żigolo". Moje odchamianie skutkuje ;] a do tego zrobił sie romantyczny i słucha rzewnych piosenek...a nawet traktuje jedna kobietę jak swoja. Do czego to doszło??!! Drogie panie - musicie sie wziąć za chłopaka żeby nie zniewieściał do reszty - wujcio Japcio :-)
Jabol też wrócił. Jak sam stwierdził napchał sie wszystkim co w domu znalazł (nie chcemy znać szczegółów co i gdzie wpychał;P ) i potrzebował solidnego rozruchu po Wielkanocy, niczym stary maluch po zimie. Próbowaliśmy rozruszać, nie szło to przynajmniej go rozciągnęliśmy. Zdjęcia na dole strony (czy tylko nielicznym wydaje się, że kolano Rafała dociskające Jabola od tyłu wywołuje niesamowicie szczęśliwy uśmiech rozciąganego? ;)
Znów Jabol mi w klawisze stuka: Po tych świętach czuje że przytyłem - wiem że patrząc na mnie to niemożliwe...ale jednak ;P
Wrócił też Mazik. Znaczy nie wiemy jak i nie chcemy wiedzieć... zaczynamy się go bać. Nasz domowy pies obronny (40 kilo na triceps o resztę nie pytajcie) posiadł szlachetną zdolność teleportacji. Zastanawiamy się kiedy w nocy wyjdzie z naszej szafy i pójdzie spokojnym krokiem do pokoju. Ech trzeba to zbadać. Może to już nie on... może to zielone ludziki które chcą przejąć kontrolę nad Ziemią...!?
Wrócił Kuba - ale nic nie posiadał i nic nowego nie wniósł (no dobra parę kilo więcej i nową kurtkę).
A Jacy - brata Jacy jeszcze nie ma ale ostatnio napisał że dostał kaftan... mamy nadzieję że szermierczy - ale wstydzimy się dopytywać...
Jabol - a ja tam bym chciał taki z przydługimi rękawami...mógł bym sobie po ulicy biegać z tasakiem w zębach...a co by było na juwenaliach? Byłbym atrakcją Krakowa :D:D:D I może w końcu zostałbym night elfem...

A i co do zmian. Same sławy u nas... Znaczy wiemy że my, ale jeszcze:
1. gościnnie - Nico Cobretti
2. Sly Stallone (taa, wiemy że to też Nico, ale Kuba tego nie rozumie)
3. John Travolta
4. wunderfull Kurt Wagner
- Mateusz lansuje okularki Cobrettiego
- Jabol ćwiczy wiszenie pomiędzy skałami z gustownym "Noooo!" i zsuwającą sięrękawiczką z dłoni
- Kuba chodzi w bokserkach i za krótkiej kurtce odkąd dowiedział się że bóg sobotniej nocy - Travolta, przytył i polubił chłopców
- a Wagner jak Wagner, Mazik nie niebieski ale się teleportuje, taki dym wokół niego też chyba w jednym momencie widziałem...

Thursday, April 5, 2007

święta, święta...

Święta, więc wszyscy się rozjechali. Piwnica stoi pusta: patrzę na lewo, patrzę na prawo i co ostatni raz zdażyło się na Boże Narodzenie - widze tylko puste butelki. Jabol z Mazikiem w Gorlicach, Jaca w Horyńcu, Kuba w Poznaniu a ja - za dwie godziny wsiadam w pociąg do Warszawy...
Co więc mi pozostaje? Tylko poklepać przemęczony komputer po obudowie, pieszczotliwie poprawić ustawienie najnowszej butelki na wystawce, dosunąć plecak i w drogę. A przedtem:
Wszystkim, absolutnie wszystkim (bo nawet tym z Chin) czytelnikom naszego bloga, fankom wiernym i tym (nie)wiernym (zgadnijcie dlaczego Te lubimy bardziej;), całemu działowi monopolowemu almy, pani z całodobowego, wszystkim naszym współpracownikom jak i żyjątkom spod łóżka Jabola - WESOŁYCH ŚWIĄT!! Czyli tego co najlepsze, smacznego jajka i dużo dziewczyn w mokrych podkoszulkach na dyngusa!

A jako świąteczny prezent - tak, żeby nie było, że nic nie dajemy od siebie na te święta - fotki z wizyty Gosi w Piwnicy:


Tak, tak - Ta czytelniczka nas odwiedziła - oj, będzie miała co wnukom opowiadać ;) Zapraszamy pozostałe;) Oczywiście Ciebie Gosiu zapraszamy ponownie :)

Sunday, April 1, 2007

Niedziela palmowa, więc Piwnica gra w In Nomine

Przyszedł do na Jasio. Od razu zaczęły się wspominki. Przede wszystkim o tym jak Jabol lizał Jaśka po sucie.
- Nieprawda kurwa!! - krzyczy Jabol
- Prawda, bo on (tu wskazuje wymownie Jabola) jest zjebany - odpowiada spokojnym tonem Jasio.
Jabol chuj wozi gnój na gumowych taczkach... pali pije, masturbuje się i w dupie ma robaki - w tle Jaca śpiewa - nie przeszkadza mu, ze nie do rymu, nam też to nie przeszkadza... zaczyna się ciekawie;)

Normalny klaun robi z baloników zwierzątka, a Jabol z wieszaka robi gadżety erotyczne, a teraz dostał jeszcze antenę. Nie chcemy wiedzieć co z tego zrobi.

Jabol kręci coś z drucianego wieszaka.
- Znów penisa montujesz. - mówi Janek.
- Ty gejszo, to ryba, symbol chrześcijaństwa pedaluchu!! Tylko o jednym myślisz. - ripostuje Jabol.

No i na razie tyle - krótko, acz treściwie dzisiaj, a to dlatego że reszta dzisiejszych wydarzeń zawiera się w fabule sesji In Nomine, a tej nie będziemy tu streszczać - wiecie, krótka piłka: chcecie poznać treść naszych sesji dołączcie do drużyny i tyle! ;)

Natomiast z aktualnych wydarzeń, ogłoszenia parafialne:
- kupiliśmy metrową donicę, 20 litrów ziemi ogrodowej i nasiona trzech różnych kwiatków - zamierzamy uwiosennić nasz pokój publiczny (czyli pokój mój i Jabola, a po części również wszystkich tych, którzy u nas imprezują;)
- co do popularnego ostatnio tematu mojego pojedynku z Ur'em: cóż, głównie ciekawiło to Ernesta, więc drogi kuzynie - cierpliwości, cierpliwości, jeśli odbędzie sie jakiekolwiek starcie, z sekundantami i pełnym obrządkiem godnym opowieści, to zapewniam Cię że zarówno ja, jak i Ur damy Ci się zaprosić na flaszkę, żeby przy niej streścić Ci szczegóły i powody:)

Sunday, March 25, 2007

Wiosna i takie tam...

Jaca: Wpiszcie na google* 'chuj' ;d
Jabol męczy: kurwa nnie, nnieee, mmm, grrr, bleee, nie teraz, nie teraz, nie piszmmmmmmy nic...

Ja będę dzisiaj pisał, bo Mateusz wpieprza śledzie, a ja swoją porcje już zjadłem. Wychodzi na to, że Mateusz napisze tego posta ale moimi palcyma. A Jabol jest poza konkurencją bo śpi i ma kompleksy do tego.
Co się u nas działo?
Fakt piliśmy, a później nie było kiedy wytrzeźwieć więc nie było kiedy napisać. Ja czyli Jaca gościłem swoich kolegów, którzy w mniemaniu niektórych osób są strasznie nienormalni (ale to nie jest mniemanie ludzi z Piwnicy), Jabol rozkręcał a później skręcał szafki w Warszawie, a teraz się tuli do Mateusza kolana i coś tam nawija o czyimś chuju, ale nie wiemy o czyim. Ale należy zaznaczyć, że Mateusz przerwał przytulanki z własnej inicjatywy. Aż dziw że nie krzyknął
"spierdalaj gejszo!". A co u Mateusza? Treningi, treningi, treningi (ale i tak z nami pił, tylko mniej) no i fanki zaniedbuje... może poza jedną... ale o tym nie będę pisał... bo kurwa tak!
acha - tak poza marginesem coś dla odważnych
A poza tym wszyscy na mieszkaniu mają tryb "WIOSNA" - Wyjdźmy I Ostro Się Nawalmy Alkoholem. Jedni bo tak - patrz Jabol, inni bo wiosna, czyli prawie jak 'bo tak' tylko weselej - patrz Jaca, a jeszcze inni chwytają tryb wiosennego berserka, ale z zawiasami - patrz Mateusz.
Dalej pisać nie możemy bo Jabol kurwa chrapie. O...przestał? Kurde, jednak nie...
________________
*przepraszamy Google za to, że napisaliśmy 'google' z małej litery. Według naszego słownika to błąd ortograficzny;)

Monday, March 19, 2007

Jak filozofować

No dobra. Ja wszystko rozumiem. Ja wszystko rozumiem. Że Ernest zazdrosny o falliczne wywody (może wzwody) Jacka. Że nowe fanki będą teraz czatowały pod oknem pokoju obok. Itd. Ale wróćmy do sedna sprawy. Znaczy poniedziałek, znaczy Piwnica i znów degeneracko, obleśnie i w ogóle tak jak zwykle.
Bajki owszem, jeszcze wrócą. Jaca was zadziwi, jeszcze nie raz. Ale wiecie... my też bajki możemy pisać. Głownie o tymitumie. Kto wie ten rozumie.
A tymczasem Piwnica - co u nas?
Mateusz - co u nas?
Jabol - jak zwykle dziadostwo, chłopstwo się panoszy po mieszkaniu, przyszło z cepem i wymachuje.
Mateusz - że niby ja, że niby moje nunchaku Ci się nie podoba!?
Jabol - takim chłopskim machaniem to se możesz zboże młócić - ej - dlaczego uderzyłeś mnie w śródstopie!?!?!
Mateusz - ciesz się że lekko i przez pierzynę, skończ pierdolić, poczuj respekt śmieciu!
Jabol - zero wirtuozji, pewnie celowałeś w paluch.
Jabol - Aua auuuu aaa agrhhhh!! Kurwa, dupku, cepie, jebusie!!
Mateusz - teraz celowałem w paluch... boli? :)

Z innej beczki. Zajmujemy się dziś bardzo ambitnym tematem. Jak filozofować. Napisaliśmy o tym pracę.
Jak filozofować 16 punktów według Mateusza i Jabola:
1. wstań z łózka i pamiętaj że życie jest to sztuka jebania karpia kijem... znaczy carpe diem,
2. ubierz się, bo choć nie szata zdobi człowieka, to Ci mogą odmarznąć jajka na mrozie,
3. narób hałasu, milczenie jest złotem, ale jak współlokatorzy śpią to nie wysępisz od nich kasy na wódkę,
4. policz drobne, pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to chuj,
5. wyjdź z mieszkania, tylko nie wpierdol się pod tramwaj bo nie pofilozofujesz wiele,

6. znajdź sklep, o normalnej porze - człowieku, ja wiem że pukajcie a będzie wam otworzone, ale nie o szóstej nad ranem,
7. nawet jeżeli jest po szóstej, to pamiętaj prawdziwy dżentelmen nie filozofuje przed dwunastą, prawdziwy dżentelmen śpi do dwunastej, a potem czeka aż mu laska zrobi jajecznice,
8. jak już trafiłeś na dział monopolowy to zachowuj się jak w bibliotece... inni też mogą mieć kaca,
9. uśmiechaj się do pani za ladą, może mieć tylko trzy zęby i jedno oko, ale jak ci zabraknie tych 30 groszy to nie chciałbyś ich nadrabiać w inny sposób,
10. jak kupiłeś to wracaj do domu, nie zważaj którędy - "
Droga w górę jest drogą w dół." To nie zawsze działa, ale tak mówił Heraklit,
11.
"Dom bez pana jest podobny do kobiety bez męża." ale możesz pić u kolegów, nie wszystkie kobiety są wierne,
12. "
Picie jest poszukiwaniem raju." To jest cytat z Roku Diabła - nie pytajcie co, jak i dlaczego, po prostu otwórzcie wreszcie tą butelkę,
13.
"Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna — wszystko z umiarem." Tak mawiał Hipokrates. Facet nie żyje od 2384 lat - nie słuchajcie go!
14. Nie odmawiaj wódki - Immanuel Kant powiedział
"Dosyć!" i umarł,
15. Nie wychodź przed świtem -
"Nic nie jest skończone dopóki się nie skończy." - Miś Yogi,
16.
"No, już, wynoście się stąd! (idźcie pić) Ostatnie słowa są dla głupców którzy nie powiedzieli wystarczająco wiele. (przynajmniej według Marksa)"

Saturday, March 17, 2007

Abstrahując od rzeczywistości

Rzeczywistość jest rzeczą bardzo umowną, tak naprawdę trudno ją chyba zdefiniować, chociażby z samego powodu jakim jest wiara. Rzeczy dla niektórych tak oczywiste jak Bóg i wiara nie wiem czy pomieściłyby się w niektórych definicjach rzeczywistości. Przekonany tym, że wiele spraw na Ziemi jest ściśle umowna postanowiłem napisać poniższy post.

Historia jest prosta. W małej mieścinie, których jest mnóstwo w tym kraju, ale w jakim kraju? W Polsce? Tych mieścin jest mnóstwo na świecie, więc nie ma znaczenia czy dzieje się to w Polsce czy też w innym kraju. W tej właśnie mieścinie żył sobie mały chłopczyk. Był on grzecznym i spokojnym dzieckiem. Jego dzieciństwo było proste, nie brakowało mu niczego, żył w kochającej się rodzinie. Aż trudno w to uwierzyć, że był tak bardzo szczęśliwy. Spędzał beztrosko dni bawiąc się ze swoimi kolegami w piaskownicy - jak to w piaskownicy bywa zdarzały się konflikty terytorialne, ktoś wstąpił na teren innego i zniszczył jego zamek i nie mogło się to obejść bez wojny. Na szczęście wojny były szybkie i bez krwawe, a obie strony konfliktu równie szybko zapominały o wojnie jak równie szybko ją zaczynały. Tak to właśnie jest w dziecięcym świecie.
Chłopczyk bardzo lubił słuchać bajek na dobranoc. Podobały mu się te wszystkie historie o smokach, księżniczkach, wojownikach, gadających zwierzętach, wróżkach itp. Lecz jednak coś go odróżniało od innych. Słuchał bajek nie dlatego żeby marzyć o bajkowym świecie, ale żeby zgłębiać niesamowitą wyobraźnię twórców bajek, bo jak nikt inny zdawał sobie sprawę o nie realności bajek, lecz nikomu się do tego nie przyznawał.
Nie ma to być prosta historia o chłopcu więc trzeba ją trochę ożywić. Pewnego dnia chłopiec musiał pozostać w domu, gdyż na dworze była obrzydliwa pogoda - ziąb, deszcz i wiatr. Była to jednak twórcza pogoda, taka, że w głębi duszy mimo nie chęci przyciąga nas coś do okna, chcemy się wpatrywać w krople uderzające w szybę i ociekające powoli. A my stoimy przy szybie śledząc każdy ruch spływającej kropli. Jak ona spłynie? Czy zniknie? Przy tak banalnych zagadnieniach potrafimy stracić mnóstwo czasu, ale czy na pewno straciliśmy ten czas? Może zyskaliśmy wiele ciekawych rozmyślań, może sami jesteśmy taką kroplą która podąża w dół w poszukiwaniu jakiejś drogi, ale do czego?
Ale co z chłopcem? Jak już wcześniej wspomniałem był deszczowy dzień i chłopiec został w domu. Krążył po swoim przytulnym domku szukając jakiegoś zajęcia. W końcu postanowił zrobić porządek ze swoimi starymi zabawkami. Był osobą kochającą porządek, więc sprzątanie sprawiało mu nie lada przyjemność. Wyciągnął więc wielkie pudło do którego miał zamiar wszystko poskładać. Zaczęły się porządki. Do pudła trafiały wszystkie stare zabawki, to pluszowy miś z naderwanym okiem, to rozpadająca się kolejka, czy jakieś tam rozwalone puzzle. Ale w pewnym momencie coś przykuło uwagę chłopca. Za swoją szafą znalazł pięknie zdobione pudełko, co najdziwniejsze nigdy wcześniej go nie widział. Chłopiec szybko chwycił drewniane pudełko, po czym wskoczył na łóżko i już był gotowy do otworzenia. Po jego głowie chodziły myśli: "co to jest? co może byś w środku? może rodzice zrobili mi jakiś prezent". Długo nie zastanawiając się chłopiec otworzył pudełko. Nagle z pudełka wyfrunęła mała wróżka, przypominała Dzwoneczka z Piotrusia Pana, lecz coś od niej emanowało, jakby jakaś aura która sprawia, że czujesz się bezpiecznie i przytulnie w miejscu gdzie jesteś, nawet jeśli to by były najstraszliwsze lochy! Chłopiec zastygł w zdziwieniu. Wróżka podleciała do jego ucha i zaczęła mu szeptać:
-Witaj mały chłopczyku! Jestem dobrą wróżką. Uwolniłeś mnie z mojego przeklętego więzienia jakim było to pudełko, w ramach nagrody spełnię twoje jedno życzenie.
Chłopiec nie wiedział co powiedzieć - lecz w pewnym momencie wpadła mu myśl, którą
natychmiast wypowiedział:
- Stań się rzeczywista! - po czym wróżka się grzecznie ukłoniła i znikła.

Monday, March 12, 2007

Dawno nas nie było

No więc...nie zaczyna się od no więc. Ale dawno nas nie było. Ale już tak kiedyś zaczynaliśmy post. Chyba... Ale od 'ale' też się chyba zdania nie powinno zaczynać. I chuj!
Wracamy więc po krótkiej przerwie w dostawie tego co kochacie najbardziej. Czyli trzech degeneratów, uwielbianych przez tłumy (fanek na całym świecie, tylko żałujemy trochę, że te fanki z innych krajów nas słabo rozumieją, znaczy język ciała teoretycznie wystarcza - szczególnie francuski... nadrabia nasze zdolności oralne... znaczy się oratorskie, ale oba na 'ora-' więc może sie pomylić).
Dlaczego nas nie było? To długa historia.
Jaca mówi: taa, żebym ja to kurwa wiedział - ale on to generalnie nie wie co się dzieje.
Jabol mówi: nie, ja nic nie mówię - czyli jak zawsze, będziemy musieli mówić za niego...
Mateusz mówi: załamuję się gdy patrzę co Jabol robi w wolnym czasie...
Wiemy, że treść tego postu ginie w jakimś chaosie, ale mamy dużo do opowiadania:
1) były tańce. Nie jakaś tam dyskoteka z napalonymi gimnazjalistkami - czyli coś nowego. Nie można nie wspomnieć, że było to seminarium pod okiem naszej kochanej, wspaniałej, (nie napiszemy że wiernej, bo my wolimy te niewierne ;) czytelniczki. Dostąpiła nawet zaszczytu odwiedzenia naszej piwnicy. Zdjęcia z tym związane... wkrótce ;)
Ale wróćmy do tańców samych w sobie. Było fajnie. Nauczyliśmy się dużo ciekawych rzeczy. Znaczy po pierwszym dniu, tylko Mateusz dotarł na drugi. Ale Jaca i Jabol bardzo przepraszają, że ich nie było. Co do nabytych umiejętności - musimy je kiedyś zastosować w wiejskiej remizie. Nie wyrwiemy na to szesnastek, ale ich prababcie, ewentualnie zespół Mazowsze na pewno się zainteresuje! powstała też niesamowita gejowska grupa taneczna pod wezwaniem szpady bez pochwy... Ale nie, nie żartujemy już dziś z homoseksualistów (napisalibyśmy 'geji' ale nie wiemy jak to się pisze), bo im więcej z nich żartujemy tym więcej ich się naokoło pojawia.
2) Odkryliśmy świetne miejsce piknikowe. Nasz dach. Mamy nawet nowe wiosenne rozrywki - zjeżdżanie po piorunochronie. Czekamy na pierwszą burzę - wtedy będzie zabawniej. A chłopcy z piwnicy są twardzi. A dlaczego tak? Bo tak! cytując dowcip o żeńskim okresie. A poważnie to zepsuł nam sie Net wiec 'naprawialiśmy antenę'. Net niby działa wiec pewnie sie udało. I tak oto piwnica wyszła na dach...
3) Tak, tak Maw została naszym fotoreporterem. Nie jedynym, żeby nie było - wzrastamy w siłę, kolejki żadnych chleba przed naszymi drzwiami itd. Ekipa się powiększa.
Acha i chcielibyśmy powiedzieć, że Cię kochamy. I wykorzystamy Cię nawet jeśli będzie trzeba ;) Zawsze możesz też pozmywać, ugotować. Praca dla nas to prawdziwa przyjemność:)
4) Od serca dla fanek (fanów też, o ile nie są ge... homoseksualistami):
U Jacy widać poprawę. To chyba wiosna. Zaczyna czasem dostrzegać ładne laski na ulicach. Czasem, ale to już i tak postęp. "Dobra, tyle o mnie - pisz coś innego".
Jabol usilnie myśli. Myśli. Myśli. Widać ból na jego twarzy. (Jaca mówi chyba ma klocka w majtkach)(Jabol na to chyba Ty...)(Jaca ripostuje chyba Twoja stara...)(a Mateusz kończy miesza bigos cyganom)(Jabol a wasze piorą w rzece!)
Mateusz. Chyba mam doła. Albo depresję. Nie wiem. To taka aluzja jakbyście drogie fanki nie rozumiały, mój psychiatra - doktor Jaca powiedział, że potrzebny mi trójkąt o dwóch rozwartych kątach. Rozumiecie drogie fanki;) ?
5) Myślimy nad ankietą o ankiecie. Wiecie, o ankiecie. AN-KIE-CIE. ze niby, czy wy, jak my, albo prościej: jak zrobimy ankietę to chce się wam klikać na odpowiedzi czy nie...? To proste jak otwarcie piwa o wizurę hełmu. A jeszcze fajne i laski przyciąga. (Prawie jak ja.Jabol powiedział). No to tyla. (to też powiedział Jabol) Się ostatnio rozmowny zrobił. Ciekawe dlaczego? Nie ma już lepszych rzeczy do roboty? Pobiłby się, albo seks pouprawiał...
Jabol: weź dopisz, że uprawiałem!
Jaca: na ilu hektarach?
Mateusz: papa koniec przedstawienia na dziś.

Wednesday, March 7, 2007

Odwiedziny Maw

Wczoraj była u nas Maw. Siedziała cały dzień. Skończyło się to tym, że:
raz - uświadomiliśmy ją seksualnie,
dwa - wciągnęliśmy ją do drużyny in nomine, ale sesja szybko się rozpadła - wystarczyło postawić dobry obiad na stole,
trzy - znów daliśmy sobie robić zdjęcia, wciąż obiecując, że tak, tak, rozpatrzymy Twoje podanie jako fotoreportera,
cztery - wyciągnęliśmy ją na trening który planowała ominąć ;)
ad1)
Tak, uświadomiliśmy Maw. Właściwie nie do końca, bo dialog:
"Maw - Mateusz myśli tylko o szermierce.
Jabol - Nie, Mateusz myśli o czymś jednym częściej niż o szermierce.
ja - Że niby o seksie? Nie tylko, bo jest typowy seks, jest jeszcze miłość francuska i..."
został przerwany właśnie w tym miejscu, więc proces uświadamiania Maw wciąż jest procesem otwartym... (zachęcamy czytelników - każdy może się przyłączyć!)
ad2),ad3) i ad4) nie wymaga specjalnych tłumaczeń... ale - jeśli jesteś ładną dziewczyną, wyślij nam swoje zdjęcie i może (wnioskując z punktu drugiego) zostaniesz zaproszona na obiad (Maw potwierdza że żarcie było pierwsza klasa:).
A mówiąc o zdjęciach jej autorstwa, mamy coś dla naszych fanek - tak na początek, bo bedzie więcej, oj będzie więcej:
I od teraz z każdym kolejnym postem w załączniku fotograficznym zamierzamy przedstawiać, jakże interesujący profil naszego mieszkania :) Fajnie, co nie?

Monday, March 5, 2007

Znów narozrabialiśmy

Podając za Onetem:
W nocy z soboty na niedzielę miało miejsce całkowitego zaćmienia Księżyca. Całe wydarzenie zaczęło się o godzinie 21:16, gdy Księżyc zaczął wchodzić w półcień. Najciekawsze rzeczy nastąpiły się o 22:30, kiedy to tarcza naszego naturalnego satelity zaczęła chować się w cień Ziemi. Pogrążyła się ona w nim całkowicie o 23:44.
(http://wiadomosci.onet.pl/10161,8,0,pokaz.html)
Kurcze... sobota, te godziny - to wszystko coś mi mówi. Mam nadzieję że TO nie ma nic wspólnego z naszą "ukraińską przygodą". Bo jeśli ma... Kurde, wie ktoś jakie są konsekwencje prawne za wywołanie zaćmienia w stanie nietrzeźwym?

Saturday, March 3, 2007

Ukraińska przygoda

Było ich cztery. Słodka, gorzka, ostra i normalna. Każda miała coś w sobie. Pani w monopolowym też, ale dopiero po czterech kieliszkach. Braliśmy je po kolei, każdą dokładnie smakując. Stwierdziliśmy, że jedna jest lepsza od drugiej, a trzecia od czwartej. Drugą wzięliśmy do domu i właśnie ją obracamy...
ciąg dalszy nastąpi bo zabawa trwa...
Jeden proponował ją brać od razu do ust. Drugi - najpierw posmakować. Trzeci tylko polewał. Czwarty obserwował i odbierał kolejne kielony. Co ona myślała gdy smakowało ich tylu...
A tymczasem w INMV Józef zbierał szacowną drużynę:
musicie wydostać z piekielnych kłopotów trójkę zaufanych ludzi - Duncana, Twardowskiego i ... i ich kumpla prokuratora Jakuba!
Czy jednego można poświęcić dla dobra innych. (Janek, kurwa jak nie przestaniesz mi grzebać szablą przy uchu to Cię zgwałcę kubkiem Jabola z małym oczkiem! i przyduszę jego poduszką!) Którego można poświęcić dla reszty?
Ciąg dalszy nastąpi...
Leszek: co to jest?
Jaca: puszczam Boots of escaping.
Leszek: chuja, nie buts of eskejpning, kieliszki są puste! Co to ma być!?
cdn...
- a chuj z papieżem!
- muszę z nim pogadać przecież zanim z Lucyferem się zobaczę!
- ale to niemiec
- był w hitlerjugend
- ale co on wie co to vodka i Stalingrad!?
- ale plan potrzebny, bo bez planu to wszystko chuja warte.
cdn...
A ja tu kurwa jestem od picia, a nie od myślenia...
cdn...
Dzień się kończy. Ukraińska vodka. Ukraińska przygoda. Fajna to rzecz a Cherez Richku leci w tle gdy ksotki toczą się po blacie. Czyli i picie i sesja rpg. Zabrakło fajnych kobiet. Za co jesteśmy na nie źli. Ale liczymy, że nam to wynagrodzą! Na co bardzo liczymy!
post scriptum poza tematem: Jaca zastanawia się czy w przyszły weekend instruktorka tańca będzie chciała nas odwiedzić ;)

Friday, March 2, 2007

no i straciliśmy wpis

Mieliśmy fajny wpis. Taki zajebisty. Taki jak laska z uhm tissa. Taki jak u nas zwykle. O tym że na sympatii rwie nas moderatorka serwisu, o tym że Jabol chwali się tysiąc-dwustu-kilowym mieczem, który ponoć jest zajebisty a ja się z niego śmieję. I mieliśmy sprzeczkę na forum postu. O tym co Jabol brał do buzi vs to do kogo ja się ślinię (Jabol dziwnie często wymieniał Maw). I komputer się wyłączył a wcześniej wyskoczył Windows error nrXXX 'too stupid to publish'. No i straciliśmy wpis :(
A i Jabol jęczy i mruczy i cały czas chce klawiaturę żeby coś dopisać. Że ja to niby lubię długie, ciężkie i sterczące rzeczy. No cóż. Nie mam celnej riposty. Spierdalaj :P
Jabol zamyka się w sobie na tak cięta i skuteczną ripostę... i kto mówi że Wujek Staszek nie ma racji?

Monday, February 26, 2007

Portal międzygalaktyczny

Dzisiaj jest ten straszny dzień kiedy portal międzygalaktyczny jest otwarty i wszystkim normalnym ludziom musi coś nie wychodzić, albo mieć totalnego pecha, ale nie w wszystkich przypadkach, bo przykładowo dzisiaj może być Twój dzień. Wszystkim wszystko leci na głowę, a do takiego Mateusza dzisiaj uśmiecha się los. Człowiek ten miał dzisiaj niezwykły dar do przyciągania uwagi płci żeńskiej i chyba ma zamiar to wykorzystać. Ale uwaga teraz apel. Wszystkie drogie Panie czytające tego bloga proszę przeczekać ten tragiczny dzień - portal będzie się powoli zamykał i wszystko wróci do normy i wtedy zdacie sobie sprawę, że ten Mateusz jest paskudny i nie ma co sobie nim głowy zawracać (i powiem wam tak w tajemnicy, że żeby go zdobyć macie dużą konkurencję- Jabol go tak bez walki nie odda). Może teraz przejdę mimo wszelakich przeciwności do jakiegoś sensownego pisania ( z pewnością nie będzie to łatwe, gdyż nie mam tak poetycznym zapędów jak niektórzy redaktorzy tego bloga, raczej jest grafomanem- nie ważne). Z ciekawych informacji to:
1. Jutro przyjdzie do nas hydraulik (chyba ostatni w tym kraju, który postanowił mimo wszystko zostać) i rozpierdoli nam łazienkę i będziemy mieli 2 dni dzień dziecka (czyt. nie będziemy musieli się myć, albo nie będziemy mogli się myć)
2. Mateusza już trafia od mojego styl pisania.
3. Coś chyba było ale zapomniałem
4. Ogłosimy za niedługo konkurs (na miss mokrego podkoszulka ;) ) a tak na serio na fotoreportera naszego serwisu, więc proszę już szykować CV, listy motywacyjne i jakieś portfolio.
5. Możemy czytelnicy zrobią jakąś składkę i kupią mi wydrę? Zawsze marzyłem o wydrze może ktoś wreszcie spełni moje marzenie?
Mateusz chce coś jeszcze napisać więc za chwile nastanie majestatyczny porządek literacki w wykonaniu owego Pana. Już przyszedł i zabiera się do pisania.

Dobra dzieci.
Czy mamy prysznic, czy jest w przebudowie, czy panuje u nas epidemia grypy, czy też to tylko lenistwo, czy z głośnika leci Red Hot Chili czy też Mojo Priest... parę spraw trzeba sprostować!
(Jaca wpadł na genialny pomysł - a może... jakieś nasze fanki udostępnią nam swoje wanny ;) ? )
Mateusza sprostowanie do pomysłu Jacy - a może jakieś nasze kochane fanki umyją nam plecy w tych wannach ;)
Jaca - a my możemy odwdzięczyć się tym samym. Jabol - kiwa głową, że nie chce nic powiedzieć. Mateusz - ...tym samym, albo nawet czymś fajniejszym ;)
Prostując dalej. W liście (patrz wyżej) Jacy ważne są trzy rzeczy:
1. Przyjmujemy nowego człowieka do naszej brogowej ekipy. Czytaj: toniemy w CVikach i listach motywacyjnych (szkoda, że nie w kopertach motywujących ;)
2. Chcemy zwierzątko. Kotka, wydrę, lub ładną dziewczynę z skórzaną smyczą. Cokolwiek.
3. Przyjdzie hydraulik wiec sprawa wanien, fanek i mycia pleców nie jest żartem - jest naglącą potrzebą!
Tyle ode mnie. I nie jestem paskudny. Tylko troszkę obleśny. Tylko troszkę...

Friday, February 23, 2007

it's always good time to make love


Argghhhhhh, grrrrr, gha! Chewbacca zawsze wie lepiej!
(ja pierdole, ja pierdole, prosto w lewe jajko! jak mi przypierodliłeś, ale mnie jajko boli - Jabol jęczy bo Jaca mu z kapcia zajebał)
Ale jakby tego było mało:A co poza tym? Wesoło u nas dzisiaj. To piernik mojej mamy miał coś w sobie. To z pewnością ta czekolada pokrywająca spaleniznę na wierzchu.
Jakby skrócić ten wieczór? Siedzimy w pokoju. Jaca czesze się anteną od radia, a ja z Jabolem (jeszcze kontuzjowany) przeglądamy wszechwiedzące google w poszukiwania namiarów (a dokładniej: wymiarów - najlepiej takich z zbliżeniem w 1024x768 pikseli;) laski z teledysku Uhn tiss uhn tiss...
A wczoraj... Wczoraj mnie nie było. A dzieci się bawiły. Teraz ja będę pisał (ja czyli Jacek), bo Mateusza nie było i się nie orientuje w sprawach, bo wszystkiego mu nie powiedzieliśmy bo by mu było przykro. Ogólnie było zajebiście laski, alkohol i wiecie takie tam sprawy (tak szczerze mówiąc nie pamiętam co się wczoraj działo, ale było fajnie). Zacznijmy od początku. Ja nie zjadłem śniadania, a jabol chyba zjadł coś, ale nie wiem co
(Jabol - walnij Jacy w jajko Mateusz - czym? Jabol - tym oto metalowym prętem! podaje antenkę Mateusz - w które jajko? Lewe, prawe? Jabol - logiczne: w to mniejsze; będzie go mniej bolało!)
dobra ja wracam do pisania. Była chyba wczoraj u nas Maw, ja tam pewny nie jestem, ale jakaś fajna laska chyba była. No i Jabol z nią rozmawiał i to nawet spokojnie i wogóle fajnie było. Najlepsze jednak było to, że zabrali mnie później na spacer! i wpadłem na genialny pomysł, żebyśmy poszli na lody i tak też zrobiliśmy. Jabol wszystkim stawiał (lody pierwsza klasa) w McDonaldzie, ludzie się jakoś dziwnie patrzyli jak on to robił ale liczy się przecież przyjemność, prawda?
I znów ja. Degenerat tego mieszkania. Fajna laska - lody - genialny pomysł. McDonald mi tutaj nie pasuje ;(

Wednesday, February 21, 2007

Chyba u was!

Zawsze uważałem że Niemcy są pojebani. Nie żebym ich nie lubił. Oni po prostu są głupi. Zauważyli to nawet twórcy reklamy Lecha. Dobre piwo - dobre. Ale za drogie. "Irlandzkie mocne" z Almy lepsze. Bo tańsze. Jacek mówi, ze nie lubi Lecha. Jabol każe mu wypierdalać z pokoju. Ale odbiegamy od tematu.
...
No dobra, niech będzie że jeszcze parę dygresji:
Jaca: Ja mam dobry humor, bo sobie gotowałem jedzenie. Jak sobie gotuję jedzenie to się dobrze czuję. Marchewka jest pomarańczowa a jak się ją połączy z koncentratem pomidorowym to też jest dobra. Jak sobie przypomnę to jeszcze coś powiem.
Mateusz: Jabol a ty może chcesz się czymś podzielić z czytelnikami?
Jabol: Po prostu pierdolnij tą reklamę.

Tuesday, February 20, 2007

Pewne opory

Strach. Pełznie w trzewiach niczym jakieś przeklęte robale. Dlaczego? Jak to kurna dlaczego? Bo Jabol to powiedział. TO. Dotąd to były żarty. Ale skończyło się.
Jabol otworzył usta i:
Mam opory przed robieniem tego z dziewczynami.
Czas się bać - my z nim mieszkamy! I co teraz? Mamy spać plecami do ściany i twarzą w poduszce? Z nożem pod nią? Że niby obudzimy się kiedyś na świętego Mikołaja - z workiem na plecach i laską w ręce!?
No nic. Idę ostrzyć nóż. Gdy opuszczam pokój Jacek pochyla się przeszukując moje biurko. Jabol - skoro już tu stoisz to przydaj mi się na coś. Przyśpieszam krok. Kuchnia. Osełka. Wyciągam nóż. Szykuję się na wojnę. Mamo - mieszkam z pedałem...

Monday, February 19, 2007

Pozdrowienia

Marek odwoził nas po treningu i nagle, ni z tego ni z owego, całkowicie niespodziewanie niczym zachowanie Jacka bez leków:
- masz ciepłe pozdrowienia od Gośki ***
- od kogo? (rejestr znajomych w mojej głowie przewinął się dwa razy - no przecież nie znam!)
Jacek w tym czasie myślał 'gdzie ja kurwa jestem' - co mi za grosz nie pomagało.
Krótkie tłumaczenie kto to jest i że poznałem wczoraj w Bochni. Może i tak. Tylko skoro nie pamiętam powstaje pytanie 'co głupiego zrobiłem, że zostałem zapamiętany?' (po prostu się urodził - Jabol).
[patrze na Jabola z politowaniem - nie przeszkadzaj mi jak piszę - on dalej robi głupią minę, spoglądam na Jace, ten tnie skarpety nożem - czy brał dziś leki? - w myśl tych faktów nie mogę nazywać Jabola idiotą więc wracam do pisania...]
(głupi ten co głupio robi - Jabol) (kurwa podsumowując moje poczynania to chyba zamykam skale głupoty - Jaca)
Grrr... a miałem pisać bez przeszkód. Jabolowi tłumaczę, że każdy oglądał Foresta, a Jacy odbieram nóż - koniec pieprzenia wracamy do meritum:
Marek tłumaczy że Gosia lubi tego bloga. To miło. Gdyby odzywała się w komentarzach wiedzielibyśmy o tym.
Dziękujemy i pozdrawiamy - cała załoga naszego mieszkania i bloga, najlepszego!
Jaca dedykuje Ci pacynkę.

Wednesday, February 14, 2007

Po sesji wracamy do ŻYCIA

Z nami nie można się nudzić. W weekend jak zwykle nam poodbijało.
Raz. Piątek. Całe mieszkanie pije, Mateusz się uczy (Jacek śmieje się gdy to piszę). Mija godzina. Całe mieszkanie pije. Mateusz też. Mija kolejna. Całe mieszkanie śmieje się z Jabola. [przepraszamy Jabolku, ale my i tak Cię kochamy] No i Jabolek się wkurwia więc szukamy go w osiedlowym przedszkolu. Naprawdę nie wiem co on tam chciał zrobić po tym jak ostatnio Jaca nalał tam na klamkę;) To było wyjątkowo perfidne. Pani przedszkolanka, która z rana przyszła otworzyć ten szlachetny przybytek głaskała pewnie wszystkie przychodzące dzieci tak dziwnie aromatyczną ręką...
Dwa. Wszyscy czekają na Apokalipsę. Jacek Ewangelista miał wizję. Kolorową. Ale mimo wszystko Mat zalicza.
Zamkniętą sesję czcimy obiadem. Czy wiecie że "Frontera Merlot" podaje się z "pasta, cheese, red meat"? Mateusz i Jaca wiedzieli. Na obiad makaron w sosie serowym i czerwone mięso :) No i Merlot się kończy.
Trzy. Jedziemy na imieniny Agatki. Jedziemy godzinę (nie no - 43 minuty). Idziemy wzdłuż pola 10 minut. Znajdujemy przewodników. W łapach trzymają zdjęcie z którego wykrzywiają się uśmiechnięte mordy Kuby i Mateusz z zamierzchłych czasów. Prowadzą nas w las, śnieg piździ, Kuba pyta na boku: "Zauważyliście, ze nie ma ich śladów w drugą stronę, pewnie prowadzą nas do lasu, żeby nas zarżnąć, wiecie jakie pojeby chodzą po tym świecie". Był śmiertelnie poważny. Popatrzyliśmy na niego z politowaniem "odkąd wyszliśmy z autobusu nasze kurtki oblepiły się dwucentymetrową warstwą śniegu ale ślady miały pozostać!?"
Może pech chciał, że nie zostaliśmy zgwałceni w tym dzikim lesie i do Agatki trafiliśmy cali.
Dobrym znakiem po wejściu był Hoff. Hoff zawsze jest dobrym znakiem. Więc obsiedliśmy materac. Było troszkę smętnie więc:
Jaca: Agatko mogę czuć się jak u siebie w domu?
Agatka: tak, jasne.
Jaca: Mateusz! Pijemy!!
Po czym wziął flaszkę i dwa kieliszki - zaczęliśmy pić.
Piliśmy, Jaca zmywał naczynia, piliśmy, Jaca zmywał naczynia, jedliśmy kanapki, piliśmy, jedliśmy orzeszki, piliśmy, jedliśmy pakistańskie curry, robiliśmy grzańca, zmywaliśmy naczynia, piliśmy. Goście się rozeszli lub pozasypiali. Nie byliśmy gorsi. Mateusz wziął łóżko (prywatna refleksja - jak je rano składałem zrozumiałem dlaczego tak napierdalają mnie plecy), Jaca podłogę (prywatna refleksja - ja wiedziałem że będą plecy napierdalać po łóżku).
Cztery. Szecherezada.
Co podać?
my: kostki
Jakie?
my: a po ile są?
cośtam, cośtam, cośtam
Jaca: jest niedziela...
nie rozumiem
Jaca: jest niedziela, a wczoraj była sobota...
no i?
Jaca: jest - niedziela, wczoraj - sobota, zamknęliśmy sesję...
?
Jaca: piliśmy...
ale o co chodzi?
Mateusz: nie rozumiemy, proszę powiedzieć jeszcze raz...
te po 17,50 te po 20 a te ładne po 30
Jaca i Mateusz: te po 17.
[Tego co zrobił Jaca gdy dostał kostki w swoje ręce nie potrafimy opisać]
Pięć. Dziś walentynki. W Dzienniku można przeczytać o życiu seksualnym prof. Zbigniewa Jakiegośtam. A my tu czekamy, aż wy drogie fanki (ale nie te z Symaptii - jesteśmy immune to dragons) ubrane tylko w wygolone serduszka - Wy wiecie gdzie... :d - wpadniecie do naszej piwnicy.

Tuesday, February 6, 2007

szczur, fretka i domowe wino...

4/5 naszego mieszkania zjechało na ferie do Gorlic. Nawet Ci co nie są z Gorlic...
a w Gorlicach jak zwykle - rpg, rpg, rpg!
Osobistością, szczególnie ostatniego weekendu stał się niezaprzeczalnie Oin, którego cytować będziemy jeszcze niejednokrotnie:
cyt.1
(w trakcie sesji In Nomine: rozmowa przez komórkę - Oin miał się włamać, tylko został sam przed wejściem a cała jego 'ekipa' poznikała nie wiadomo gdzie)
Jabol - Kurwa, zrób coś, użyj cokolwiek tam masz: mózg, mięśnie, cokolwiek!!
Oin - Drzwi...
cyt2.
Pershing - przyjdziesz dzisiaj na sesję Zew Cthulhu?
Oin - i tak nie mam własnego życia

W sumie na tydzień poszło sześć sesji:
1.organizacyjna w shadowrunie - drużyna zamkniętych w sobie postaci + nie iskrzący energia pomysłowości gracze to grobowy klimat, grobowy...
2.shadowrun - 4 osobowa grupa po której można było się spodziewać wszystkiego - ale skończyło się na jednym z najgłupszych pomysłów o którym słyszałem w wykonaniu początkujących postaci - istne in memoriam "chłopaki podjedziemy pod krasnoludzką knajpę motocyklową wysadzimy parę maszyn, krasnale na pewno wybiegną nam wpierdolić, a my wtedy znajdziemy w tłumie tego który nas interesuje chwycimy i uciekniemy z nim." - bez komentarza
3.wreszcie In Nomine, wreszcie kumata drużyna - wreszcie dobra sesja. I pierwszy (moim skromnym zdaniem - Mat.) gracz który chce i potrafi prowadzić postać pod Novalisem - Jaca.
4.INMV ciąg dalszy, drużyna się powiększa i zaczynają się dziać ciekawe rzeczy. Jak na 8-osobową drużynę udało się uniknąć chaosu ;)
5.INMV - zakończenie dłużej już kampanii - cel nieosiągnięty, ale nie można tego nazwać porażką graczy - każdy indywidualnie czymś się wykazał.
6.Zew Cthulhu - prowadzi Pershing - mam nadzieję że nie czyta tego bloga;) bo jako MG musi się jeszcze w kurwe dużo nauczyć. Ale nie mówimy mu tego w twarz bo gramy u niego raz na pół roku - nie jesteśmy więc jednostką opiniotwórczą w żadnym calu - jeśli zadowala swoich regularnych graczy, to nie mamy tu nic do gadania.

Tuesday, January 23, 2007

hurra, hurra sto-pięćdziesiąt-dwa!!

Dzieci w Ugandzie łażą codziennie po 5 km do szkoły, żeby się uczyć - chcą kiedyś zostać lekarzami, nauczycielami i takie tam...
My natomiast zapieprzamy poprzez śniegi żeby uczyć się machać mieczem.

Jakby się przyjrzeć fotkom z podróży - Władca Pierścieni w skrócie jak nic. Patrzysz i wiesz o co chodzi w trylogii - nie musisz oglądać. Jabol niesie Jace i podróż Sama z Frodziakiem już was nie zadziwi. Prawdziwa męska przyjaźń - a może coś więcej. Po zielu fajkowym bywa różnie;) Caradhras?Mateusz prowadzi Jabola - początek drogi - Włądca epizod I - szli... jak i w dwóch pozostałych.
A tu Jabol jako ranny Frodo na Wichrowym czubie.

Teraz już w domu. Jaca testuje kooperacje piwa z psychotropami. Jabol pilnuje swojej Taterki. Mateusz sączy Heinekena. A flagi na orlenie czekają aż zachce nam się zrobić coś głupiego...

Monday, January 22, 2007

sympatyczny pan

Wiecie kto to jest?
My kurwa też nie.
Ale jakby się ktoś pytał ten pan zwie się Kuba Francisco i rwie laski jak nie wiem...
Jest po prostu "niesamowicie niemożliwy" (wg. Gaineviu-taka jedna z sympatii).
W skrócie. Sesja jest. Nie pijemy - nudzimy się. Wpadliśmy więc na sympatię.pl - raz, drugi, trzeci i stworzyliśmy ideał faceta. Laski piszą jak oszalałe, podają numery, wymiary, konta bankowe - jebane lachonarium. Boli jednak że to jeden wielki trollshow. Rwie nas stara pani profesor, deskowata dziewiętnastka, kobieta z monopolowego (nad tą się zastanawialiśmy ;), ze dwie sportsmenki i nawet jeden gej.
Taaak, tak Kuba kocha was wszystkich tak samo jak my was nie.
...tyle pięknych dziewcząt na tym świecie...żadnej na sympatii :P
Pozdrawiamy
bogowie podbojów z Brogów

Wednesday, January 17, 2007

Bajka na srajtaśmie pisana

"Dawno, dawno temu, w zielonych połaciach terenu żyli Entowie - Drzewcami też zwani. Wśród przedwiecznych plemion najstarszymi byli, później krasnale i elfy przybyły. Na koniec natura człowieka zrodziła i całą harmonię przedwieczną zburzyła! Nikt nigdy nie odgadł skad Entowie przybyli i dlaczego odeszli, gdzie się skryli. Wieści niosą iż wyginęli. Razem z zieleniami, ze starymi borami i lasami. Brzemie ich roli elfy przejęły na mocy obietnicy danej ostatniemu... Chronić co pozostało magii nie skąpiąc i wszelkich sił staranie! Dziedzictwo wiekowe za nami, przeszłość? Kwestia zaufania, misja? - przekonać ludzkie plemię iż bibułka odzyskana to też marzenie! Marzenie.. o magicznej jakości, aksamitnej delikatności w Elfiej - dobrej cenie! Z dumą oferuje najstarszy Elf!"

Powyższe "coś" znaleźliśmy na opakowaniu srajtaśmy kupionej w kiosku na naszej ulicy. Porażka...

Sunday, January 14, 2007

zabrali mi słomkę

Jest późna godzina. Mateusz wpadł na pomysł "otworzę se kokosa". Tak więc poszedł do kuchni i zaczął dziubać w nim nożem. Po dzikich próbach powstała maleńka dziurka. Do kuchni wpełzł Jabol podrapał się po głowie i stwierdził "a masz chociaż słomkę?"(w tle mieszkanie zrobiło chórek: 'zabrali mi słomkę, pierdoloną słomkę, tak'). Mateusz popatrzył na niego jak na idiotę - czyli jak zwykle. Jabol na to "to go chociaż ściśnij". Mateusz ścisnął - ach te pijackie odruchy...
15 minut później. Kokos przebity nożem leży na szklance i wycieka...
- Co robimy teraz?
- Eeee?
_____________________

no to tyle. Mamy pierwszy wpis. Będą następne. Mateusz nie wie kiedy. Jabol też. Jak wróci Jaca to się go zapytamy... on czasami (czyt. jak nie jest pijany) myśli.
Tak więc nasze drogie fanki. Niecierpliwcie się. Bogowie podbojów niedługo wrócą!